Jest agresywna, zagraża innym biedronkom, gryzie nawet ludzi. Naukowcy nie wiedzą, jak poradzić sobie z Harmonia axyridis, która niedawno pojawiła się także w Polsce. Właśnie wzięli ją pod lupę.
– Zachodnia prasa już pisze o niej „biedronka morderca”. Wymknęła się spod kontroli i nie ma na nią siły. Jak tak dalej pójdzie, wyprze nasze pozostałe biedronki – rozkłada ręce dr inż. Jacek Twardowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, jeden z polskich koordynatorów monitoringu tego gatunku prowadzonego przez Centrum Badań Ekologicznych PAN.
Harmonia axyridis pochodzi ze środkowo-wschodniej Azji. Ma niepohamowany apetyt i właśnie dlatego w 1916 roku próbowano ją introdukować w Kalifornii, gdzie miała walczyć z mszycami – szkodnikami wielu upraw. Wtedy biedronce nie udało się zadomowić, stało się to dopiero w 1988 roku w Luizjanie.
W 1997 roku sprowadzono ją w tym samym celu do Europy Zachodniej. Szybko okazało się, że żarłoczny wielokropek zaczął wypierać inne owady. Biedronka opanowała niemal całe Stany Zjednoczone i część Europy Zachodniej. – Wystarczyły jej cztery lata, żeby zdominować całe terytorium Belgii, Holandii czy Szwajcarii – mówi wrocławski naukowiec.
Silna, agresywna, inwazyjna i bardzo płodna H. axyridis zajmuje terytorium innych biedronek. W Polsce mamy ich 76 gatunków, najliczniej występują dwu- i siedmiokropki.
– One żyją w zgodzie, w ogóle sobie nie przeszkadzając, tymczasem Harmonia nie liczy się z nikim – mówi dr Twardowski.
Azjatycki intruz wyjada mszyce, miodówki i pluskwiaki, które są pokarmem biedronek. Jest kanibalem, zjada także jaja m.in. siedmiokropek. Gryzie również ludzi, wywołując odczyn alergiczny. Zimą zlatuje do budynków, tworząc w murach kolonie składające się nawet z tysięcy osobników. Jest utrapieniem sadowników, bo nadgryza dojrzałe owoce. Sieje postrach w winnicach: przegryza skórkę i wchodzi do winogron. Jeśli potem trafi z takim winnym gronem do kadzi fermentacyjnej, zmienia smak i zapach wina, wydzielając woń przypominającą coś pomiędzy niedojrzałą papryką, surowym ziemniakiem a prażonymi fistaszkami.
– W dodatku właściwie nie ma wrogów. Nie da się potraktować jej chemią, bo przy okazji zginęłyby inne, Bogu ducha winne biedronki – mówi przyrodnik. – Nauka jest na razie wobec niej bezradna. Próbujemy przynajmniej oszacować, ile jej u nas jest.
W Polsce pojawiła się w 2006 roku, prawdopodobnie przyleciała z Niemiec. Pierwsze dwa osobniki zauważono w Poznaniu. Dziś wiadomo na pewno, że jest także w Zielonej Górze, Wrocławiu i na Mazowszu.
Źródło: Gazeta Wyborcza